czwartek, 10 listopada 2016

Zwątpiłeś w studia?


Zwątpiłeś w studia?

Nie przejmuj się, ja też. Zjedz czekoladki.


Długo nie pisałam, bo od maja. Pięć miesięcy. Wiecie, że nawet nie pamiętam, kiedy ten czas minął? Gdyby podsumować ten czas w tabeli (akurat na tapecie na moim WP), wyglądałoby to tak:

czerwiec: sesja (na obydwu kierunkach zdana w pierwszych podejściach!)
lipiec - wrzesień: praca w Niemczech
październik: co? to już po październiku?
Gdy byłam mała, wszyscy mówili mi: Poczekaj, skończysz 18stkę, zobaczysz, jak czas szybko ci ucieknie! To nie tak, że im nie wierzyłam, ale kurczę, to jest prawda. Więc jeśli jeszcze jesteście przed tym wyczekiwanym momentem w Waszym życiu, weźcie na luz. Miniecie próg osiemnastki, a następnego dnia obudzicie się z trzydziestką na karku.


Kiedyś już pisałam, że w tamtym roku w trakcie wakacji byłam w pracy w Niemczech - na lipiec i sierpień, wrzesień spędziłam w domu, a że większość moich znajomych wybyła na wakacje lub do swoich domów, to raczej się nudziłam. Stąd decyzja, że w tym roku wyjadę na całe wakacje i wrócę dopiero na rok akademicki. Jak powiedziałam, tak zrobiłam i nie żałuję.
Korzyści z trzech miesięcy spędzonych w Niemczech?
- zarobki, nie ukrywajmy,
- nowe znajomości,
- czas wolny spędzony na plaży,
więc teoretycznie miałam trochę tych wakacji, a przynajmniej jakąś ich namiastkę. Jednak na dwa dni po powrocie do Krakowa wylądowałam już w szkolnej ławce. Zaraz zaczęłam w zamierzeniu szybki remont pokoju, od razu wróciłam do korepetycji i tak minął miesiąc. Może to tempo, jakie sobie od razu narzuciłam, a może brak prawdziwych wakacji i leżenia brzuchem do góry, ale jestem totalnie zmęczona, zdemotywana i tak - zwątpiłam w swoje studia, nie tylko w filologię, ale w ogóle w studia.


Dobra, nie tak pesymistycznie, bo zarówno filologia szwedzka, jak i język polski w komunikacji społecznej, to spoko kierunki. Tak mówiłam i tak będę mówić. W ogóle studia to fajna sprawa i zachęcam do studiowania, jeśli ktoś lubi się uczyć. I zapewniam Was - każdy znajdzie się w takim miejscu i momencie, gdy zwątpi, usiądzie i stwierdzi: No nie, no po prostu, no nie. Bez sensu. I choć wszystko jest niby super, niby super ludzie, niby super przedmioty, to wiem, że coraz więcej ludzi na moim kierunku myśli podobnie i że ciężko zwinąć im się z łóżka każdego dnia.
Dlaczego? Nie będę rozgryzać ich powodów, zastanowię się nad swoimi i kto wie, może to pomoże Wam - przed wyborem studiów, w trakcie studiowania lub gdzieś na półmetku - przejść przez ten moment totalnego zwątpienia. Bo wątpić może każdy, ważne tylko, żeby określić, w co się właściwie wątpi. W to, co się robi, czy może już konkretnie w siebie?

Człowiek to naprawdę złożona istota. Nawet facet - nie każdemu wystarczy puszka piwa i seansik przed TV każdego wieczoru. Albo każdego dnia przez cały dzień. Ludzie zawsze chcą więcej, niż mają, mierzą wyżej i idą dalej - to nic złego, to nawet - według mnie - po prostu super sprawa. Jesteśmy ambitni i nie wstydźmy się tego przyznać. Chcemy dużo zarabiać. Chcemy, by było nas stać na nowe meble, wycieczkę czy weekend w SPA. Bo dlaczego by nie?
I właśnie dlatego nie lubimy, gdy siedzimy w jednym miejscu zbyt długo. A studia takie właśnie są - siedzisz, czytasz teksty, piszesz wypracowania i kolokwia, słuchasz wykładów gościnnych i jesteś w super bezpiecznej otoczce. Wydaje Ci się, że wszystko masz pod kontrolą, a tak naprawdę poza nauką nie musisz nic robić. To studia wyznaczają Ci Twój rytm dnia - o której wstajesz i wychodzisz z domu, o której do niego wrócisz i ile czasu wolnego jeszcze Ci zostaje. Nie musisz się martwić o jutro, o to, co będziesz robić, bo Twoja uczelnia Ci to zapewni. Czasem nawet w wymiarze 12-godzinnym. Czy widzimy jednak efekty tego wszystkiego, co na co dzień robimy? Efektem całych trzech lat jest praca licencjacka (przynajmniej w przypadku filologii szwedzkiej). Zanim jednak będziesz trzymać ją w swoich rękach, minie ponad tysiąc (1000!) dni. Jeśli wystarczą Ci drobne efekty, jak zdane kolokwia i oddane w terminie projekty - good for you. Mnie one nie wystarczają i jestem przekonana, że oprócz mnie znajdzie się jeszcze sporo takich osób.

Jestem ambitna, pracowita, wytrwała i cierpliwa. Ale jak mam wysiedzieć na kolejnym wykładzie o literaturze szwedzkiej XX wieku, która de facto interesuje mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg, odpadam w przedbiegu. I to też - mam nadzieję - jest normalne. Nie wszystko musi nas interesować. Nie wszystkiego pasjonatami musimy być. Rada? Trzymaj się tego, co jednak Cię interesuje i nie pozwól sobie tego odebrać, a to, co nie sprawia Ci takiej radości, po prostu przetrwaj. 

Lubię widzieć efekty swojej pracy. Zdane lub niezdane kolokwia ze szwedzkiego jednak wcale nie dają mi tego poczucia, bo to tylko liczby. Lubię działać, kształcić i poznawać nowe, praktyczne rzeczy. Tak, i pewnie dlatego jestem na całkowicie teoretycznych studiach, przeciwieństwa się w końcu przyciągają. W tym miejscu szczerze żałuję, że w tygodniu nie ma ósmego dnia, bo wtedy już szukałabym jakichś kursów, które pomogłyby rozwinąć mnie, tak po prostu. Więc kolejna rada: jeśli masz chwilę niezagospodarowanego czasu, rób coś. To nie musi być kurs, czyli de facto znowu nauka. To może być wolontariat. To może być zapisanie się na tandem i nawiązanie z kimś ciekawej znajomości. To może być zapisanie się do kółka podróżniczego. Cokolwiek, co nie będzie związane z Twoimi studiami, a co będzie Twoją pasją i odskocznią od dnia codziennego.

Jestem pracoholiczką. I choć -holiki nie przyznają się zwykle do swoich uzależnień, ja chyba nie mogę się już tego dłużej wypierać. Pewnie, lubię sobie czasem chwilę posiedzieć albo pospać, choć to już chyba kwestia ukrytego pierwiastka lenia, jaki we mnie siedzi. A mimo to nie umiem odpoczywać. Od poniedziałku do piątku jestem na uczelni od 8 do 18, a potem mam jeszcze co najmniej godzinę lub dwie korepetycji z moimi małymi i dużymi skrzatami. Weekendy? To po prostu kolejne dwa dni pracy - zwykle od 9 do 18 lub później. I każdy mówi mi: odpocznij, pośpij trochę dłużej i obejrzyj jakiś serial. I wiem, że powinnam. Ale nie umiem. Rada? Wyciągnij z tego wniosek i odwróć do swojej codzienności. Umiesz odpoczywać? Więc rób to. Balans musi być. Nie umiesz odpoczywać jak ja? To nauczmy się tego razem.

Wbrew przekonaniom wielu ludzi studia wcale nie są takie łatwe. Nie sztuką jest wstać i iść na zajęcia czy zrobić zadanie domowe. Według mnie - to jest pikuś. Problemem jest wytrwanie w tym, co się postanowiło zaraz po maturze i w odnalezieniu w tym siebie samego.


Złota rada na wszystko?
- Odpocznij. Tak po prostu. Zrób sobie dzień, dwa, a nawet trzy dni off. Pośpij dłużej, poczytaj coś, co nie jest tekstem naukowym, pooglądaj koty na internecie. Ugotuj dobry obiad. Jeśli jesteś przemęczony, na nic nie będziesz miał ochoty - choćby to był wypad do kina na super komedię z kumplami. Będziesz woleć zostać w łóżku.
- Pomyśl, ale nie trzymaj się pomysłu, że ze swoimi studiami wiążesz całe swoje życie, bo tak bardzo rzadko się zdarza. Pomyśl jednak, czy akurat TE studia, które właśnie studiujesz, są rzeczywiście dla Ciebie? Jeśli jesteś na trzecim roku i już jeden krok dzieli Cię od dyplomu - no cóż, wytrzymaj. Rok to zawsze mniej niż minione dwa lata, więc dasz radę. Jeśli jednak już na samym początku czujesz, że to nie dla Ciebie, że źle wybrałeś, zrezygnuj i szukaj dalej - wykorzystaj ten niespodziewany gap year. Rozejrzyj się za jakimiś praktycznymi kursami, które nie tylko wpiszesz do CV, ale które też wpłyną na Ciebie.
- Ciesz się małymi rzeczami. Wiem, że napisałam, że lubię widzieć swoje duże wyniki i efekty. Ale to nie znaczy, że nie cieszy mnie spontaniczny wypad na małą czarną z koleżanką czy zakup nowej koszuli, która strasznie mi się spodobała. Nawet drobiazgi mogą być super, nie zapominaj o tym.
- Nagradzaj się. Zrobisz coś, pogratuluj sobie tego. Kup sobie jakiś drobiazg - ciastko czy czekoladkę. Zrobisz coś naprawdę dużego? Znajdź adekwatną do tego nagrodę. Motywuj się do działania i zauważ sens nawet w najmniejszych rzeczach. Nie od razu Kraków zbudowali.


5 komentarzy:

  1. Zawsze przychodzi moment zwątpienia, myślę, że nawet na wymarzonych studiach. Ja bardzo chciałbym się dostać na filologię norweską i pewnie nawet mnie dopadną wątpliwości. Ale wydaję mi się, że ważne jest wtedy określenie tego, do czego się dąży. W przypadku filologii - nauczenie się języka, który lubię, poznaniu kraju, który mnie pasjonuje, itp. Chociaż, może mam za bardzo wyidealizowany obraz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zwątpienie przychodzi nawet wtedy :) Dlatego właśnie powinno się trzymać tego, co nam serce podpowiada, a nie humor po pierwszym trudniejszym kolosie. Co do wydealizowanego obrazu... wydaje mi się, że każdy taki ma :) I jakieś rozczarowanie zawsze jest, czasem tylko troszkę większe, czasem troszkę mniejsze. Trzymam kciuki!

      Usuń
  2. Hej,

    Znalazłem Twój blog szukając opinii o studiowaniu filologii szwedzkiej, nad którą się zastanawiam (za chwilę matura :p). Czytałem poprzednie Twoje wpisy, niestety nie znalazłem kilku interesujących mnie informacji. Czy byłabyś tak miła i odpowiedziała mi na kilka pytań? :D
    1) Ile jest osób na początku i ile odpada w trakcie studiów?
    2) Jaki jest próg na filologię szwedzką? (i czy te 95,80 p. znalezione w internetach jest prawdziwe, bo jak tak, to może być ciężko :( )
    3) Co dalej po skończonych studiach? (I czy w ramach studiów macie praktyki, oferty staży, może oferty pracy?)

    Dziękuję i ciepło pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Przybyszu! :)

      W najbliższym czasie postaram się ogarnąć krótki post z odpowiedziami / na pewno też dodam te pytania do postu FAQ :) zaglądaj tu lub na fanpage na fb (taka sama nazwa jak bloga) po więcej info

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dziękuję za błyskawiczną odpowiedź :)
    Z niecierpliwością wyczekuję zapowiedzianego posta.

    Pozdrawiam i życzę weny do pisania :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Patrycję Grzyb dla bloga
Z J A D L A M - S Z M I N K E.pl
2017 | All Rights Reserved

kontakt: wanilijowa@gmal.com