poniedziałek, 8 września 2014

Rajdowiec na drodze

     - Gdzie mam jechać?
     - Prosto - odpowiada instruktorka jazdy, gdy jedziemy jedną z bardziej ruchliwszych ulic w Krakowie.
     Przytakuję.
     - Ale prosto-prosto czy prosto-w-prawo? Za tym białym czy granatowym?
     Instruktorka uśmiecha się szerzej, mówi, że za granatowym autem i zaraz przypomina mi, że to gruba prosta decyduje, jak idzie droga. No tak, jak mogłam zapomnieć? W końcu zaliczyłam lekcje teorii - jedyne pół roku temu.

     Na rozpoczęcie kursu prawa jazdy namówiła (to eufemizm!) mnie macocha. Prawda wygląda tak, że suszyła mi o to głowę, dopóki się nie zgodziłam, bo sama aktualnie nie może prowadzić, a mój ojciec nigdy kursu nawet nie robił. Podejrzewałam, iż miała nadzieję, że szybciutko się z tym uwinę, a potem zostanę jej osobistym szoferem. He, he, nie.
     Ale rozpoczęłam ten cały kurs, zapisałam się pięknie na lekcje teorii do szkoły jazdy STACH (polecam krakusom, całkiem niezła jest), bo akurat mieli promocję i za kat. B1 musiałam zapłacić zaledwie 858zł (inna sprawa, że potem minęło 6 miesięcy od zapisu i rozpoczęcia jazd i obowiązywała mnie aktualna cena). Kuszące, kuszące. Pierwsza zaliczka i zapis przez internet zagwarantowały mi nawet gratisową jazdę! - szaleństwo. Zajęcia z teorii robiłam przez drugą połowę stycznia i luty, i jeszcze kawałek marca, bo na każdej pod rząd być nie mogłam. Czarne na białym widać, że to środek zimy - wieczory długie i ciemne, najgorszy moment na lekcje teorii, bo ja po kilku godzinach w szkole, a potem jeszcze po korepetycjach po prostu zasypiałam na niektórych z nich. I to tak pięknie, na samym środku pod ścianą, z głową odchyloną w tył i otwartą buzią. Dobrze, że prowadzący był wyrozumiały, a i nie tylko mnie się to zdarzyło.
     Potem była przerwa, bo matura, bo nauka, bo wakacje, bo to, tamto, sramto - każdy powód był dobry! Szczerze powiedziawszy, nie chciało mi się wracać na kurs, bo czekały mnie jazdy. Nie wiem, może gdzieś w środku czaił się we mnie malutki straszek, bo, gdy byłam dzieckiem, wpadłam pod auto? Bo cały czas boję się, że kogoś potrącę i trafię za piękne kratki w jednolitym mundurku więziennym? Wiem, trochę to przesadzone, ale po prostu widzę, co się dzieje na ulicach, na przejściach dla pieszych, na rondach... Och, sama jestem przechodniem, który nie raz się zagapił i niemal wpadł kolejny raz pod koła! Albo pod tramwaj.
     Potem powiedziałam: dobra, pójdę! Ale zaraz zastrzegłam, że przed tym ktoś ma mnie wziąć na placyk i pokazać, gdzie jest hamulec, gdzie pedał gazu, gdzie sprzęgło, i tak dalej, żeby nie wyjść na dziewczynę-ignorantkę, no i żeby nie tracić tej jednej godziny, skoro ktoś z moich może mi to wytłumaczyć. Oczywiście, nie doczekałam się, wkurzyłam, zadzwoniłam i w ciągu dwóch dni wyszłam na ignorantkę w czerwonej L-ce. Na szczęście, Kasia jest dość wyrozumiała i wszystko poszło dość szybko.
     Mam za sobą już większość jazd, a każda z nich była tak bogata w śmieszniejsze sytuacje, dodać do tego moją irytacje, komentarze - zarówno zirytowane, jak i ciekawskie, że postanowiłam zasilić Gorzko Słodko o parę krótszych wpisów z tej kategorii, co to na tych jazdach w Krakowie się dzieje. Jak to wygląda, być za kierownicą, podczas gdy nie masz pojęcia, co masz robić? Jak to jest, gdy na pierwszym skrzyżowaniu na pierwszej jeździe gaśnie Ci samochodów, a koleś za Tobą łaskawie decyduje się na trąbnięcie, żeby jeszcze bardziej Cię zestresować?
     Cóż... Bywa różnie! ;)

5 komentarzy:

  1. Ten strach przed zabiciem kogoś pojawia się chyba u każdego młodego kierowcy :D Sama panicznie się tego bałam a ten strach podbudowała tez moja mama która zawsze gdy brałam samochód mówiła "tylko nikogo nie zabij!"

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od dwóch lat zbieram się w sobie, żeby w końcu zapisać się na kurs i zrobić prawko, ale jakoś się boję. I wszyscy są zdziwieni, bo boję się - uwaga! teorii, a nie praktyki. Chyb dlatego, że gdzie mi tam do praktyki, skoro jeszcze się nie zapisałam.
    Może po magisterce w końcu się zmobilizuję. Mam taką nadzieję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się nie bałam, że kogoś zabiję, teraz zaczynam się bać. Prawko zdałam w tamtym roku, po zdaniu jeździłam zaledwie kilka razy bo tak naprawdę nie mam gdzie i po co jeździć. A jeśli miałabym jechać do znajomych samochodem, to później i tak nie mogłabym wracać, więc...
    W każdym razie po tak długiej przerwie zwyczajnie boje się usiąść za kółkiem. Mimo, że nie byłam kiepskim kierowcą i instruktorzy mnie chwalili, to teraz boje się tego niemal panicznie. A szkoda, bo czasem brakuje mi prowadzenia samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawko dobrze było by mieć w sumie... Ale czasu i wieku jeszcze ni ma.
    Co do organizero-kalendarza. Robiłam i używam, nareszcie jest jaki, jaki ma być (jest u mnie na blogu). Polecam Inkscape, bo jakość się nie psuje przy drukowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam prawko i na szczęście mieszkam w okolicy raczej bez problemowej, więc dużo jeżdżę tym bardziej, że przez moje zadupie jeździ 4 autobusy dzień :( Jedna gdy się przeniosłam na studia do Krakowa jakoś nie wyobrażam sobie jazdy po tym mieście :o Przeraża mnie to trąbienie gdy nie ruszysz w tej samej setnej sekundzie w której światło zmieniło się na zielone. Na szczęście komunikacja miejska nie jest najgorsza :D I podziwiam cię za robienie prawka w takim mieście i życzę szybkiego zdania :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Patrycję Grzyb dla bloga
Z J A D L A M - S Z M I N K E.pl
2017 | All Rights Reserved

kontakt: wanilijowa@gmal.com