piątek, 22 sierpnia 2014

O krakowskiej Szóstce

     - Tu gdzieś na Kazimierzu do liceum chodziłaś? - pyta mnie instruktorka jazdy, kiedy jedziemy ulicą Krakowską, a ja myślę tylko o tym, żeby nie przejechać jednego z tych bezmyślnych człowieczków.
     - Mhm, do Szóstki.
     Kobieta z uznaniem kiwa głową.
     - To ładnie, wysoki poziom.

     Blogspot w tym tygodniu trzęsie się od postów z serii "Back to school! - zakupy #1", gdzie dzieciaczki w różnym wieku prezentują caaaałą swoją wyprawkę szkolną. Zeszyty, plecaczki (plecaki vintage są naprawdę głupim wyborem, przekonają się o tym, jak zapakują książki na 7 przedmiotów jednego dnia), piórniczki, długopisy, farbki, bloczki rysunkowe, techniczne... ogrom! Jakby pomyśleć, ile rocznie idzie na to pieniędzy w całym kraju... ale to temat na następny post.
     Stąd też mój dzisiejszy post, ale nie o mojej wyprawce szkolnej, pfu, studenckiej!, ale o liceum, do którego chodziłam przez ostatnie 3 lata. Paradoksalnie, te trzy lata były jednocześnie najlepszymi w moim życiu, jak i najgorszymi. Dziwne, prawda?



     O tak, jestem szczęśliwą absolwentką tak wspaniałej szkoły jak VI Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza w Krakowie. Szczęśliwą, bo wreszcie ją skończyłam; szczęśliwą, bo skończyło się piekło kartkówek z fizyki, zadań przy tablicy na matematyce i dociekliwych pytań na chemii. Tak, po tym jednym zdaniu śmiało można określić, że przez trzy lata żyłam sobie w humanistycznej klasie C 'Filmowej' z rozszerzonymi historią i polskim, a do tego niemieckim w programie DSD II. I tak, tutaj potwierdzam, że Szóstka jest raczej humanistyczną, a na dodatek językową szkołą, niż jakakolwiek inna w Krakowie. Jeśli więc chcesz się nauczyć hiszpańskiego lub niemieckiego - dzięki specjalnym klasom na pewno Ci się to uda. Z innymi językami... no cóż, jest różnie. Rosyjski, włoski, francuski, angielski, łacina, hebrajski i chiński (kursywa - dodatkowe) - by się ich nauczyć w tej szkole trzeba tego chcieć, a i trzeba trafić na dobrego nauczyciela.


     Jak to więc jest z tą Szóstką?
     Rzeczywiście, w rankingach nie jest najgorsze, ale każdy wie, że czasem te wszystkie pozycje mogą być naciągane. Przykładowo, V, I i II wciąż na krakowskim podium, podczas gdy połowa tamtejszych uczniów spędza co drugie popołudnie na dodatkowych lekcjach, bo niektórzy nauczyciele pędzą z materiałem tak, że nie interesuje ich do końca, czy wszyscy - cała klasa - wszystko zrozumiała. Czasami zdarza się, że to korepetytorzy pracują na renomę szkoły, a nie sami nauczyciele. Jako korepetytor wiem jednak, że nie zawsze cały sukces ma nawet możliwość zależeć jedynie od nauczyciela. Program nauczania jest dość napięty, a niektórzy uczniowie albo leniwi, albo niezbyt zdolni. Ale jednak, podium zobowiązuje.


     Fakty i mity o Szóstce
     Jeśli słyszałeś, że korytarze są wąskie, a tłumy szerokie, to rzeczywiście, jest w tym ziarno prawdy. Chociaż trzeba przyznać Dyrekcji, że stara się, jak może, by korków nie było. Idealnym pomysłem na to było wywieszenie zastępstw również przy wejściu do szkoły, a nie tylko pod pokojem nauczycielskim w gablotce, gdzie chmara zainteresowanych chodziła sobie po głowach, by zobaczyć, czy aby przypadkiem ich kochany nauczyciel się nie pojawi. Szkoda, że wpadli na to dopiero w mojej trzeciej klasie!

     Istnieją trzy albo cztery możliwe wejścia do szkoły, której codziennie rano daje się porwać kilkaset uczniów, a tylko jedno jest naprawdę czynne? No cóż, tak. Podpowiem, że to na samym środku rzeczywiście się otworzy ;) Co więcej, czatuje tam całkiem miły pan, który zawsze powie Ci "smacznego", gdy akurat wcinasz śniadanie, spóźniając się na pierwszą lekcję. Gorzej, gdy nagle chcesz wyjść ze szkoły, nie całkiem legalnie. Jeśli będziesz przekonujący i wmówisz mu "mam osiemnaście lat, mam prawo wyjść", teoretycznie może Ci się udać. Ale nie zawsze.

     W Szóstce są sami geje i maniurki. Prawda wygląda tak, że uczniowie Szóstki są dość zróżnicowani. Nie ma mundurków, dzięki czemu każdy jest pewną indywidualnością, choć regulamin ubioru może wydać się dość restrykcyjny dla co poniektórych. Idąc do Szóstki, możesz być pewnym, że nie raz Cię ona zaskoczy, ale na pewno nie jest tak straszna, jak ją malują. Homoseksualiści są wszędzie - w każdej szkole! Jednak w Szóstce mają oni więcej odwagi, by to okazać poprzez ubiór lub zachowanie. Tylko przez to utarło się, że u nas jest ich najwięcej. Guzik. Przez całe trzy lata poznałam może... czterech gejów i trzy lesbijki, czyli w sumie siedmioro 'ujawnionych'. Jak na tysiąc uczniów nie jest to zbyt wiele, prawda?

    Same dziewczyny, jeden chłopak na klasę! Nie idę tam. To też część prawdy. W mojej klasie było w sumie 38 osób, w tym 2 chłopaków, faktycznie. W paru klasach nie było w ogóle chłopaków. Ale raz zdarzyło się ich między 7 a 14. Szkoła średnia to taki czas, kiedy każdy z nas wie mniej więcej, co chce robić i temu właśnie służą profile. Tak już jest, że faceci są bardziej ściśli i techniczni, a dziewczyny uzdolnione znowuż w kierunkach humanistycznych. Naturalnie, zdarzają się wyjątki, jak na przykład te dwa rodzynki u mnie lub kilka dziewczątek w mat-fizie. Jeśli ktoś szuka chmary facetów, to sugeruje technika mechaniczne. A, dziewczyn nie kręcą zbytnio auta? No cóż...

     Personel szkolny, w tym grono pedagogiczne jest fajne. Jak dla mnie - bardzo! Co prawda, w dniu składania papierów zostałam zrugana przez jedną z pań z biblioteki, że na zwiedzanie będę mieć czas we wrześniu... Również ta pani właśnie przez całe dwa lata grała okrutnego generała, a na dźwięk jej głosu drżała cała szkoła... W trzeciej klasie, gdy potrzebowałam materiałów do pracy maturalnej, nazywała mnie Perłą i właściwie, to stanęła na rzęsach, żeby na następnej przerwie czekały na mnie wszystkie pozycje, które mogą mi się przydać. Na lekcjach również żartowała, śmiała się i nie była już taka straszna, jakby chciała. 1/3 Dyrekcji jest bardzo kochana, zawsze myśląca o dobrze uczniów, a większość nauczycieli gotowa do wszelakiej pomocy. Wychowawcy - ci, o których słyszałam, również byli notowani na piątkę z plusem.

     Wszystkie przedmioty są niezbędne do tego, by stać się dorosłym. Micior jak stąd do Chicago. Nie mówię tylko o Szóstce, ale to właśnie tutaj zrozumiałam, jak bezsensowną frazą to jest. Szkoła nie uczy nas życia, szkoła uczy nas jedynie regułek, z których potem mamy kartkówki. Życie nie da nam czasu na przygotowanie się, życie codzienne nie wymaga od nas znajomości wzoru na dodawanie algorytmów albo wzoru na mydła. Zrozumiałam to, gdy na biologi na co drugiej lekcji oglądaliśmy filmy, a na fizyce w pierwszej klasie nie mieliśmy pojęcia, co nauczyciel do nas w ogóle mówi. Fakt, że używał zapisu studenckiego nie polepszał naszej sytuacji. Całe szczęście, że na studiach wybierasz kierunek taki, który na prawdę Cię interesuje (teoretycznie).

     Religia to przedmiot, na którym najmniej się robi. No chyba nie. Szczególnie, gdy trafisz na księdza-paranoika albo katechetkę z piekła rodem. W pierwszej klasie było fajnie, naprawdę - mówię to ja, niereligijna osoba, która nie wierzy w Kościół. Ksiądz był flexible. Prowadził lekcje bez sztywnego podręcznika, mogliśmy podyskutować... W drugiej klasie ksiądz się zmienił, a w trzeciej - na widok tego samego nazwiska - zrezygnowałam z religii, tym samym nie dostając papierka, dzięki któremu mogę wziąć ślub kościelny bez dodatkowych lekcji. Co z tego, że przez 12 lat chodziłam na religię? Rok zaważył. To też jest bez sensu. Ale jeśli przez cały rok, gdzie oprócz przygotowań do matury i pracy popołudniami&wieczorami, miałabym się przygotowywać do jakichś prezentacji i sprawdzianów z religii... Okej, starczy mi ślub cywilny.

     WOK pozwoli nam odkryć naszą kulturalną stronę i wydobyć w nas nowe spojrzenie na sztukę... Gdyby nie fakt, że przespałam 90% zajęć w ciągu roku, to może mogłabym się na ten temat wypowiedzieć? Pozostałe 10% to lekcje ze sprawdzianami. Naprawdę, z ręką na sercu - spanie od dzwonka do dzwonka przez większość roku szkolnego. Pamiętam, jak cieszyłam się na te lekcje... naprawdę chciałam się czegoś ciekawego dowiedzieć, poznać nowych artystów, malarzy, zespoły. Może podstawowe schematy, jakimi rządzi się ten świat? Szkoda, że system szkolny tego nie uwzględnia, a przewiduje wklepywanie na pamięć nazwisk malarzy wraz z tytułami obrazów i epokami, w których te zostały namalowane. Bosko! Do dzisiaj pamiętam, kto namalował Huśtawkę.

     Wszyscy nauczyciele pamiętają, że jesteś na humanie/mat-fizie/biolchemie i pozwalają Ci się uczyć na wiodące przedmioty. MIT, MIT, MIT! Oczywiście, nie wyglądało to tak, jak w II LO, gdzie na biolchemie uczyłeś się więcej polskiego niż biologi... Ale geografia? Chemia? Matma? Przysposobienie Obronne? Bywały chwile, że naprawdę nie miałam czasu otworzyć książki do niemieckiego, choć za pasem miałam egzamin. Albo na odwrót, miałam tyle do zrobienia z niemieckiego, że nie miałam siły przeczytać krótkiej nowelki na polski. Gdzieś dopiero w połowie pierwszej klasy, gdy z głowy miałam też olimpiadę z polskiego, jakoś to pogodziłam i zrozumiałam, że w liceum nie ma wielkich szans na doskonałe oceny ze wszystkiego i że powinniśmy się skupić na naszych własnych priorytetach.

     Jeśli zaśpisz raz czy dwa, to nic się nie stanie. He, he. To zależy. Są nauczyciele, którzy nawet nie zauważą, że wszedłeś do klasy pięć czy dziesięć minut po dzwonku. Ale zdarzyło się kilka sytuacji - notabene, zabawnych! - gdy ktoś zamykał klasę na klucz od środka na czas sprawdzania obecności. Spóźniłeś się, ale przyszedłeś na pierwszą lekcję? - okej, jakoś to przeżyjesz. Zaspałeś specjalnie lub przypadkowo na poranną historię lub matematykę, a na następnej lekcji już byłeś? Przypadkiem był wtedy sprawdzian albo kartkówka? - uciekaj, bo na 90% jeszcze tego samego dnia to napiszesz, najpewniej na przerwie w hałasie lub po lekcjach, gdy umówiłeś się na kawę z chłopakiem/dziewczyną. Ciężkie życie uciekinierów.

     Nauczyciel nigdy nie zgubi twojej pracy. To by dopiero było! Idealny prezent na gwiazdkę. Nie mówię, że tak jest tylko w Szóstce, poza tym, nauczyciel to też człowiek, prawda? Jednak na wszelki wypadek pisz wypracowania, projekty i większe zadania na komputerze, zapisuj i dopiero wtedy zanoś psorowi. Tak na zaś, żebyś potem nie musiał pisać tego zupełnie od nowa.

     Nie zdążyłeś napisać wypracowania na polski? Omijałeś lekcje przez tydzień i wciąż go nie masz? Dodajmy, że nauczycielka ma trochę dość twoich uników? Mówisz, że napisałeś na komputerze i po prostu zapomniałeś jej przynieść? No cóż, szykuj się na ewentualność, że nauczycielka poprosi Cię o wysłaniu dokumentu w celu sprawdzenia daty utworzenia. Obyś mówił prawdę ;)
 
     Podsumowując...
     Szóstke wspominam miło. Można było się tu uczyć, można się było bawić, ale obijać się raczej nie, więc jeśli ktoś szedłby tam dla renomy, sądząc, że się prześlizgnie... Kto wie, może mu się to uda, ale wątpię. Fakt, że klasy są (były?) tak liczne, sprawił, że ja na przykład na te 37 człowieków znalazłam może 3-4, z którymi rzeczywiście mogłam porozmawiać i które naprawdę polubiłam. Reszta mnie irytowała. Albo były to osoby za głośne, albo za ciche. Zbyt wiele skrajności. I wiem, że jest tak w większości klas, w większości szkół. Cóż poradzić. Wydaje mi się jednak, że jeśli chodzi o samą szkołę, grono pedagogiczne, imprezy, możliwości, lepiej trafić bym nie mogła. Z maturą też nie miałam problemów, nawet matmę w tym roku napisało się bez większego problemu, podobnie z polskim czy każdym innym zdawanym przedmiotem. 100% zdawalność jak dotąd.
     Seems legit.


     A Wy do jakich szkół się wybieracie? Lub też, w jakich jesteście/jakie skończyliście? Wspominacie je miło czy raczej nie bardzo? :)

7 komentarzy:

  1. Ja chodziłam do VII im. Nałkowskiej w Krakowie. Bardzo miło wspominam czas tam spędzony i myślę, że kilka punktów pokrywałoby się z tym, co Ty napisałaś o swojej, gdybym przysiadła i napisała o mojej. A mimo że VII nie jest jakoś wysoko w rankingach (słyszałam, że teraz poziom jest niższy, niestety), dało się się odczuć presję, jaką nauczyciele na nas wywierali.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, krakowianka :) Do VII chodziło parę moich znajomych, ale nawet nie wiem, jak ją oceniają... Wydają się być w sumie zadowolone chyba :>

      Usuń
  2. Jak w każdej szkole... U mnie w liceum (Kieleckim) szczytem szczytów było to, że na lekcje z przedsiębiorczości trzeba było strasznie zakuwać. I nie byłby może nic w tym dziwnego, gdyby nie nauczała tego przedmiotu biolożka z wykształcenia, ta sama, która była przez te trzy lata wychowawczynią naszej klasy o profilu biol-chem-fiz... W każdej szkole zdarzają się takie przypadki, z których teraz się już śmieję, ale wtedy mogłam tylko bluźnić :P
    Aha, poprawiałaś mnie na blogu co do napisu na bokserkach. Bozi dzięki, że dziewczyny, które to u mnie zamawiały tego teraz nie wiedzą. Nie znam się na niemieckim ani trochę, one dały mi napisy, to napisałam co chciały, ale same chyba powinny były jakoś to zweryfikować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łosiek, czyżby Żerom? :) Bo już gdzieś właśnie słyszałam tę historię :D

      W każdej szkole są jakieś problemy i zawsze znajdzie się powód do marudzenia. Jest też trochę plusów i miłych wspomnień. Mnie dużo rzeczy zaczęło irytować w klasie maturalnej, może też dlatego, że w tej samej szkole byłam nie tylko w LO, ale także w gimnazjum i po prostu byłam zmęczona ludźmi i otoczeniem. Bilans końcowy? Niby na plusie, ale niektóre urazy jednak zostają. Czy żałuję wyboru? Sześć lat w takim okresie życia w tym samym otoczeniu to trochę za dużo. Choć wyboru nie żałuję, nie wiem czy komuś zalecałabym pójście do mojej szkoły ;)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz! :) ja jestem w technikum ekonomicznym i jestem zadowolona :) chociaż u nas można w każdej chwili wyjść ze szkoły. W gimnazjum wejścia pilnował woźny: )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku, tak sobie czytam ten Twój post i czytam. Tak bardzo marzyłam by iść do szóstki i się nie dostałam... To było prawie dwa lata temu, ale nadal jest mi przykro, że się nie dostałam.

    Eff

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto jeszcze szuka pracę?)
    Jest super propozycja!
    W Preply wciąż wakaty!!!!
    Oferty pracy dla nauczycieli włoskiego w Krakówie!!!
    Szukałam dodatkowy zarobek w internecie i przypadkowo znalazła oferty pracy nauczycieli włoskiego w Wrocławiu na Preply.com
    ttp://preply.com/pl/krakow/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-włoskiego
    Jak okazało się tam ogromny bank ofert pracy dla nauczycieli!
    Oferty pracy dla korepetytorów zostawiają sami uczniowie.
    Można złożyć swój grafik, zajęcia są na Skypa, jest to bardzo wygodnie i korzystnie.
    Na dany moment pracuję na Preply.com i Państwu rekomenduję spróbować.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Patrycję Grzyb dla bloga
Z J A D L A M - S Z M I N K E.pl
2017 | All Rights Reserved

kontakt: wanilijowa@gmal.com